niedziela, 13 kwietnia 2014

One Shot Każdy ma swój we­hikuł cza­su... do przeszłości za­biera­ja nas wspom­nienia, a do przyszłości - marzenia... (fABINA)

Nina

Nie wiem kiedy moje życie nabrało tak szybkiego tempa, kiedy to wszystko zdążyło się wydarzyć.. jak kompletnie zwariowany sen. Teraz stoję tutaj, jako absolwentka college’u. I czego mogę się spodziewać? Właśnie w tej chwili rozpoczynam prawdziwe życie, moje własne.
Cała sprawa z przyszłością wydaje się dla mnie czymś strasznym.. z innego punktu widzenia nie jest to aż tak skomplikowane. Mam już zaoferowaną pewną posadę w londyńskim wydawnictwie, w którym pracuje od tygodnia, jednak od jutra zaczynam pełny etat. To było moje marzenie, które stało się prawdą po pewnym okresie czasu. Może nie powiedziałam całej prawdy. Tak, ta praca jest wymarzona. Jednak ciągłe gadanie Amber daje mi do myślenia. Ona zawsze uważała, że stać mnie na więcej i powinnam mieć wyższą samoocenę mojego talentu pisarskiego. Raz nawet zagroziła mi, że jeśli nie zacznę robić czegoś w kierunku, aby świat dowiedział się o mnie, to wyrzuci mnie z naszego apartamentu, który razem dzielimy.
Typowa Amber pomyślałam i znacząco się uśmiechnęłam na wspomnienie tej chwili. Ona i Mick zawsze uważali, że powinnam napisać książkę lub nawet spróbować zabrać się za to. I naprawdę, próbowałam. Jednak każda kolejna próba kończyła się tak samo. Najzwyczajniej w świecie się poddawałam. Chciałam pisać o przeszywającym mnie bólu jaki odczuwałam po stracie rodziców.. nieudany strzał. Pomyślałam, że może to nie moja bajka i spróbowałam pisać o szczęściu i dobru, które spotkało mnie, że każdy powinien mieć nadzieję do końca.. znów nic. Jednak Amber i Mick dalej próbowali mnie pocieszać i namawiać. Mick twierdził, że brakuje mi inspiracji przez moją ciągłą rutynę. Jednak nie słuchałam go, nie chciałam skończyć jak oni.. moi rodzice.
Gdy tak wpatrywałam się w panoramę Londynu z  mego wielkiego okna, z moich zamyśleń wyrwał mnie znacząco głośny pisk dziewczyny. Amber? Ale nie słyszałam aby wróciła. Odwróciłam się i ujrzałam ją, stojącą nie więcej niż 5 metrów ode mnie, ze strasznie rozradowany uśmiechem na jej anielsko białej twarzy.

„Woah, Amber! Co się stało? Wszystko w porządku? Kiedy wróciłaś? ”- Zapytałam jednym tchem, oczekując odpowiedzi.
„Wróciłam dosłownie przed chwilą, ale sądząc po twoim zachowaniu, wiedziałam, że znów zatonęłaś w swoim świecie, więc uznałam, że najlepszym sposobem aby oznajmić, że tu jestem, będzie coś co ciebie tak bardzo nie przestraszy, a bardziej rozweseli i ożywi.”- Przy tych słowach roześmiałam się lekko.” Widzisz? Działa! I aktualnie jest nawet lepiej niż w porządku…”- tu przystopowała trochę aby podejść i mnie uściskać.     ”JESTEŚ ABSOLWENTKĄ COLLEGE’U! Nawet nie wiesz jak długo czekałam na ten dzień.”- Powiedziała tak głośno, że moje bębenki słuchowe ledwo to przetrwały. Nie mogąc już dłużej oddychać od siły ucisku szybko odpowiedziałam, śmiejąc się. 
„Amber! Przecież już mi gratulowałaś, pamiętasz? Jakieś 3 godziny temu, na rozdaniu dyplomów? Dalej czuję, jak gdybyś ty i Mick jeszcze mnie przytulali.”- Zaśmiałam się, a ona tylko uwolniła mnie z ucisku i uśmiechnęła się szeroko.
„Tak wiem, przepraszam. Ale to tylko dlatego, że tak szybko się ewakuowałaś, nawet nie zdążyłam z tobą porozmawiać i nie chciałaś pójść z nami na obiad. Mick chciał-”
„I przepraszam was za to. Naprawdę was przepraszam. Ale nie miałam ochoty na świętowanie…”
„Mów co chcesz, ale i tak twoja niespodzianka na ciebie czeka. Więc jak? Mamy tylko półgodziny na zmienienie się w coś bardziej odpowiedniego. No ruchy!” - Krzyknęła, i z impetem wybiegła z salonu do garderoby.

***
Czasem nie wiem czym zasłużyłam sobie na taką rodzinę i przyjaciół. Zaskakują mnie. Tą niespodzianką okazała się impreza.. dla mnie. Naprawdę dobrze się bawiłam i doceniam co wszyscy dla mnie robią. Rozmawiałam z tyloma znajomymi osobami, otrzymałam tyle gratulacji i prezentów. Właśnie tutaj jestem, stoję  i rozmawiam z Amber, a właściwie tłumaczę jej, że powinnam już iść. Nie chcę aby moja rutyna została zniszczona. Nie chcę.
W tym momencie podszedł do nas Mick z pewną osobą... Serce jednoznacznie mi przyspieszyło, a oddech przyspieszył się. W tej chwili, stał przede mną najbardziej przystojny mężczyzna jakiego kiedykolwiek widziałam w swoim życiu. Mogłam słyszeć fajerwerki w swojej głowie, gdy spojrzał mi prosto w oczy. 
Ciemne włosy opadały na jego zielone oczy, co sprawiało wrażenie, że wydaje się on bardzo tajemniczy. Przewyższał mnie o parę centymetrów i zauważyłam, że jest bardzo muskularny. Nie mogłam temu pomóc i zaczęłam myśleć wygląda jego klatka piersiowa bez tej czarnej koszulki. Ale rzeczą, która naprawdę przykuła moją uwagę, był jego uśmiech, który sprawiał, że również miałam ochotę się uśmiechnąć.
„Amber-” Zaczął mój brat,  jednak po tych słowach totalnie się wyłączyłam i zwróciłam się w stronę zielonookiego, który również nie był specjalnie zainteresowany rozmową, która trwała pomiędzy parą.
„Myślę, że nie poznaliśmy się jeszcze, czy się  nie mylę?”- Zapytałam z uśmiechem, który malował się na mojej twarzy.
„Na pewno zapamiętałbym kogoś tak pięknego.”- Powiedział i tak jakby dopiero w tej chwili rozumiejąc jakie słowa przeszły przez jego usta, odwzajemnił uśmiech.” Jestem Fabian. Fabian Rutter, przyjaciel Micka i  kuzyn Amber.” Powiedział wyciągając do mnie  prawą rękę. Uśmiech dalej nie schodził z jego twarzy.
„Nina.”- Odpowiedziałam mu i uścisnęłam jego rękę. Czułam coś wtedy, tak jak gdyby fala prądu i fajerwerków  przechodziła przez moje ciało.”Nina Martin. Przyjaciółka Amber i adoptowa-” W tym momencie zdałam sobie sprawę, że mój brat i jego blond włosa dziewczyna nie rozmawiali już ze sobą. Przysłuchiwali się nam. To właśnie Mick mi przerwał.
„Nins, powiesz adoptowana, a przysięgam, że odetnę ci język.”- Powiedział z poważnym wyrazem twarzy.
„Okej. Jestem siostrą tego tutaj.”- Wskazałam na mojego brata. Mimowolnie odwróciłam się w jego stronę i wystawiłam język. „Zadowolony?” 
„Dziękuję.”-Mick tylko się uśmiechnął. „A właśnie, prawie bym zapomniał. Chodź kochanie, musimy…” I tyle ich widziałam, jego oraz Amber, gdy zniknęli w drzwiach do kuchni. 
Impreza trwała dalej. Wszędzie pełno znajomych twarzy. Ale musiałam już iść. Nagle przypomniałam sobie, że rozmawiałam z Fabianem. Szybko odwróciłam się w jego stronę. Miał rozbawioną minę na swojej twarzy.



„Co cię tak śmieszy?”- Spytałam z ciekawości. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
„Mnie? Kompletnie nic.”- Powiedział, ale mogłam wyczuć nutkę ironii w jego głosie. „Wiesz, że plan na ten dzień wyglądał zupełnie inaczej? Mick planował poznać nas na obiedzie, ale powiedział, że nie mogłaś się zjawić. Przyznam, że trochę się zasmuciłem, że nie będę mógł poznać tej „sławnej” Niny, o której on i Amber ciągle mówią. Ale może masz ochotę na coś do picia? Moglibyśmy porozmawiać i-” Nie pozwoliłam mu dokończyć zdania. 
„Niestety, ale nie mogę, Muszę się zbierać.”- Powiedziałam, spoglądając na zegarek. O nie. Powinnam być już dawno w moim mieszkaniu. 
„Hej, wszystko w porządku?”- Fabian zapytał się, spostrzegając zdenerwowanie na mojej twarzy.
„Tak! Wszystko w porządku! Ale muszę już iść!”- Powiedziałam szybko, jednym ruchem zarzucając kurtkę na siebie.
„Oh, no proszę. Zostań. Naprawdę chciałabym ciebie bliżej poznać.”- Powiedział, dotykając ręką mojego ramienia. Nie mogłam temu pomóc ale znów poczułam to uczucie, do którego dochodzi w zetknięciu z jego skórą. 
„Ale ty nie rozumiesz! Mam swoją rutynę i nie mogę pozwolić aby robić wszystko inaczej każdego dnia.”- Wyjaśniłam.
„Więc, dlaczego tego nie zmienić?” Fabian zapytał. 
„Moja rutyna jest w świetnej kondycji. Dziękuję bardzo za pomoc!”- Powiedziałam, ale nie dałam znać po sobie, że jestem lekko znużona całą tą sytuacją.” I naprawdę… zaufaj mi. Nie potrzebuję kolejnej osoby, która będzie mówić mi co powinnam zrobić .”
„Przepraszam, ale czy nie uważasz, że robienie tych samych rzeczy każdego dnia staje się trochę… nudne?”- Zapytał ostrożnie. 

Jednak granice mojej możliwości właśnie w tej chwili puściły. Zanim wyszłam słychać było tylko dźwięk w kontakcie zetknięcia jego policzka z moją ręką. Po tym szybko wyszłam nie myśląc o niczym innym tylko o jednym. Dlaczego nie mogłam tam po prostu zostać?

One Shot "Uśmiechnij się do mnie"


Ona ma chłopaka. On ma dziewczynę. Nienawidzą się. Jedno wydarzenie zmieniło ich relacje. On ją okłamał. Oszukał ją. Ona po tym zmieniła się nie do poznania. Była jak bomba. Mogła w każdej chwili wybuchnąć. Dlatego zawsze ją omijano szerokim łukiem. On jednak był inny. Chciał być blisko niej. Chciał zapytać co się stało. Czemu tak się zachowuje? Jednak nie miał odwagi się jej o to spytać. Dopiero po kilku miesiącach postanowił się przełamać. Postanowił spróbować. Jednak czy to mu wyjdzie na dobre?

   Siedziała sama w salonie. Już dawno wybiła północ. W ręku trzymała gorące kakao, które kilka minut temu sama przygotowała. Usłyszała kroki. Jednak nie zwróciła na nie uwagi. Myślała, że może to Trudy? Bo kto inny. Po chwili ktoś usiadł obok niej. Nie patrząc w tamte miejsce od razu wiedziała kto to. Ten zapach charakterystycznych perfum. Nie rozumiała po co się pryskał w nocy. Jednak nie zastanawiała się na tym. Jak zwykle zaczęła go ignorować. On tym razem nie dał za wygraną. Złapał ją za rękę i zmusił ją do spojrzenia w jego oczy. Próbowała odwrócić wzrok, ale te oczy ją przyciągały. Ściągnęła brwi i się mu przyjrzała uważniej. Nie pamiętała kiedy ostatni raz na niego spojrzała. Rok? Dwa lata temu? Nie pamiętała. Przybrała na twarz grymas, by nie myślał o niej nie wiadomo czego.  Niechciała, by znał prawdę. Nie chciała, by wiedział, że gdy zasypia to czasem przed oczami ma jego twarz. Chciała się od niego od uzależnić. Nie mogła cofnąć czasu. Nie potrafiła po prostu tego zrobić.
-Czemu taka jesteś? - zapytał ją po chwili. Nie zrozumiała jego pytania. Bardzo zaskoczyło ją to pytanie.
-Jaka? A tak w ogóle  to co cię to w ogóle to obchodzi? - Nie odezwał się więcej.
   Wstał z kanapy. Położył obok jej białą kopertę i wyszedł. Udał się w stronę swojego pokoju. Położył się na łóżku. Zamknął oczy, a przed oczami pojawiła się jej twarz.
   Patricia otworzyła białą jak świeży śnieg kopertę. Był w niej list i jeszcze jeden mały drobiazg na, który dziewczyna nie zwróciła nawet najmniejszej uwagi. Biała kartka była zgięta na pół. Otworzyła ją.
 
Droga Patricio!
 
Nie wiem czemu jesteś na mnie taka zła.
Jak cię zraniłem, to przepraszam!
Jeśli cierpiałaś przeze mnie powiedz mi to w twarz!
Ja tak nie mogę!
Gdy jestem w pobliżu chodzisz zła!
To widać, że to przeze mnie!
Nie chce, żeby tak było!
Chcę byś się do mnie uśmiechała!
Chcę byś ze mną rozmawiała!
Jednak ty tego nie robisz!
Powiedz co zrobiłem nie tak!
Wybacz mi!
Za wszystko cię przepraszam!
 
Jerome
 
P.S. Czekam na odpowiedz.
 
 
   Na dnie koperty leżała srebrna bransoletka. Wykuty był na niej napis: Uśmiechnij się do mnie!. Dziewczyny uśmiechnęła się lekko do siebie. Spodobał się jej ten podarunek. Był w jej stylu. Po woli założyła go na rękę przy tym podziwiając bransoletkę. Nastolatka wstała i weszła po schodach do swojego pokoju. Po drodze szepnęła do siebie.
-Jeszcze się dowiesz Jerome. Jeszcze się przekonasz dlaczego tak się zachowuję.
   Wiedziała, że jeżeli będzie chciał to ją usłyszy. Jerome słysząc jej słowa uśmiechnął się pod nosem. Pogrążył się w krainie Morfesjusza. Śnił o Patricii Williamson. Dziewczynie, która piętro wyżej właśnie śniła o nim. O Jeromie Clarku.

środa, 9 kwietnia 2014

One Shot Peddie "Dwa czar­ne cha­rak­te­ry, a jak od­mien­nej barwy. " cz.2

**Eddie**

Kiedy usiadłem obok Patrici nawet na mnie nie spojrzała.
- Przepraszam. - Powiedziałem cicho i szczerze. Zaskoczyło ją to. Spojrzała na mnie niepewnie.
- Idź stąd . - Powiedziała i odwróciła wzrok. Nie rozumiałem, przed chwilą ją przeprosiłem ,a ona karze mi spadać.
- Daj. - Sięgnąłem po jej rękę.
- Nie, nie dotykaj mnie. - Cofnęła rękę.Nie miałem zamiaru dać za wygraną.Ponowiłem próbę i tym razem Patricia się nie sprzeciwiła. Zacząłem delikatnie masować jej rękę. Na początku się skrzywiła,chyba z bólu ,ale po chwili się rozluźniła.Było widać, że to maskowanie pomaga ,bo miała już zupełnie inny wyraz twarzy.
- Lepiej ? - Spytałem.
- Może troszeczkę. -Odpowiedziała i odeszła. Niemal się uśmiechnęła ale tylko niemal.


Przyglądałem się tym wszystkim parą, które tańczyły na parkiecie i zazdrościłem im.Też bym sobie tak potańczył z dziewczyną.Nie powiem miałem na to ochotę.Świdrowałem wzrokiem całą sale i zauważyłem, że Patricia mi się przygląda. Posłałem jej uśmiech,a ona spuściła wzrok i znowu po wstrzymywała się, żeby się nie uśmiechnąć. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, żeby ją zachęcić do uśmiechu,bo nigdy jeszcze nie widziałem jak się uśmiecha. Tym razem odwróciła wzrok.
- Oj ,ktoś tu się zabujał . - Powiedział Jerome, który stał za mną.
- Co?
- Chodzi mi o Pat. - Wyjaśnił.
- O nie. - Teraz dopiero zajarzyłem - To ona kręci się koło mnie. - Skłamałem.
- Żartujesz?Patricia cię nie znosi. - Odezwał się Alfie, który towarzyszył Jeromowi. - Założę się, że nie zmusisz Patrici do jednego tańca.
- Mam wam pokazać? - W sumie to by mi to paskowało,bo bym miał motywacje, żeby się odważyć i poprosić Pat do tańca.
- Niech będzie tak ,jak ci się nie uda dasz Jeromowi resztę kasy z tego miesiąca,a jeśli ci się uda Jerome zatańczy Gangnam Style na scenie. - Podsumował Alfie.
- Zaraz co ? - Zdziwił się Jerome.Też sobie nie wyobrażałem go tańczącego.
-Pasuje ? - Spytał Alfie.
- Mi pasuje - Odezwałem się. - A tobie Jerome ?
-Niech będzie - Powiedział niechętnie.
 ***
**Eddie**

Czekałem aż wolna piosenka się skończy i zżerały mnie nerwy. Nie byłem pewny czy Pat zgodzi się ze mną zatańczyć. Bardzo mnie ciągnęło, żeby zatańczyć z nią wolny, ale tego to już byłem pewien że się nie zgodzi. Czułem na sobie spojrzenia Jerome'a i Alfie'go, którzy czekali aż wykonam ruch. Nie chciałem się przy nich ośmieszyć ani stchórzyć więc, kiedy tylko wolna piosenka się skończyła zacząłem iść powoli w stronę Patrici podrygując i się uśmiechając. Stała akurat z Amber o czymś rozmawiały. Patricia była odwrócona do mnie tyłem, to Amber zobaczyła mnie pierwsza i wskazała mnie Patrici palcem. Kiedy Patricia na mnie spojrzała pojawiła się na jej twarzy niechęć , a ja poczułem się dziwnie pewny, że zgodzi się ze mną zatańczyć pewnie dlatego, że była z nią Amber,a ta to by zrobiła wszystko żeby tak się stało.Już znałem jej charakter.



- Nie. - Powiedziała Patricia stanowczo, kiedy byłem już dość blisko żeby ją usłyszeć.
- Posłuchaj - Powiedziałem i przestałem podrygiwać - Dzisiaj jest bal i wszyscy powinni się pozbyć tych swoich uprzedzeń do innych i powinni się bawić chociaż tego jednego wieczoru. - Zauważyłem, że Patricia zaczęła się wahać pomiędzy zgodą i odmową. Spojrzała na Amber.
- Idź.Zabaw się chociaż raz. - Uśmiechnęła się zachęcająco. Patricia spojrzała znowu na mnie i dopatrzyłem się w jej oczach, że się nad czymś zastanawia. Postanowiłem wykorzystać tą jej niepewność.
- A może zrobię to bardziej oficjalnie. Oto ja Stoję tu przed tobą i proszę cię do tańca. - Skłoniłem się dla żartów tak jak to robią w filmach pewny, że może to jej pomoże w podjęciu decyzji. - To co? Chcesz żebym sprawił, że będziesz się dobrze bawić ? - Wyciągnąłem do niej rękę.
 - A może ty po prostu nie umiesz tańczyć ? - Zasugerowała Amber.
- A ty umiesz chociaż tańczyć? - Spytała mnie Patricia.
- Chodź to się przekonasz - Uśmiechnąłem się.
- Oj no idź. - Amber podała mi rękę Patrici i popchnęła ją lekko, żeby ta się ruszyła.
- Okej,okej - Skapitulowała i tak już nie miała wyjścia.

**Eddie**

Kiedy tańczyliśmy Pat nie spojrzała na mnie ani razu tylko albo patrzyła na coś za mną albo obok.Czasami nasze oczy się spotykały i wtedy uśmiechałem się żeby utrzymać jej spojrzenie na sobie ale ona szybko spuszczała wzrok i było widać że powstrzymuje się od uśmiechu.
- I jak ci się podobało? - Spytałem kiedy skończyliśmy tańczyć.
- Nie było źle. - Odpowiedziała znów powstrzymując się od uśmiechu. - Powiem ci że czasami można z tobą wytrzymać i całkiem dobrze tańczysz.
Uśmiechnąłem się.To co mi powiedziała było bardzo miłe tylko ten jej wyraz twarzy nie pasował do słów.
 - Dlaczego to robisz ? - Spytałem.
 - Co takiego ?
-Powstrzymujesz się od uśmiechu.Dlaczego?
- Co? Wcale się nie powstrzymuje, skąd taki pomysł?
- Bo to widać.Za każdym razem się powstrzymujesz ale tylko wtedy kiedy ja jestem w pobliżu. - Zauważyłem.
-Nieprawda. - Zdenerwowała się ale było widać że to taki udawany gniew.
- Okej,okej.Nie chcesz powiedzieć to nie.Zmieńmy temat.


- Em czy mógłbyś - Wskazała na nasze splecione dłonie,dopiero teraz się kapnąłem  że przez cały ten czas trzymałem ją za ręce.
- O tak sorki.Zapomniałem. - Puściłem jej ręce lekko speszony,bo nie wiedziałem co ona o tym sobie pomyślała.Też była speszona z tego co było widać. - Okej no to ja będę leciał.To na razie Yacker. - Uśmiechnąłem się.
 - Na razie. - I znów się pilnowała żeby się nie uśmiechnąć. Odeszedłem i w 5 sekund dopadł mnie Alfie.
- Jak ty to stary zrobiłeś? - Dopytywał.
- Normalnie. - Odpowiedziałem.Rozumiałem jego zdziwienie ,bo nikt by się nie spodziewał że Patricia się zgodzi zatańczyć z kimś kogo nie nawidzi.
- Byś musiał widzieć minę Jeroma.Bezcenne. - I w tym momencie obaj dostrzegliśmy Jeroma który stał na scenie i puszczał właśnie piosenkę do której miał zatańczyć.Widząc jego minę zacząłem się śmiać.I rozległa się dobrze znana wszystkim melodia Gangnam Style i Jerome zaczął tańczyć.Alfie wyciągnął telefon i zaczął go nagrywać.Obaj śmialiśmy się do upadłego tak jak zresztą wszyscy.
***
 Następnego dnia przy śniadaniu wszyscy omawiali bal,mówili jak dobrze się bawili w wogóle.Ja się nie odzywałem,bo czekałem na pewną osobę której jeszcze nie było przy stole.Kiedy tylko weszła i spojrzała na mnie puściłem do niej oko i się uśmiechnąłem.Uśmiechnęła się delikatnie.Pierwszy raz widziałem jak się uśmiecha co prawda nie był to pełny uśmiech ale uśmiech.
 - Hej Patricio. - Powiedziała Amber kiedy tylko Pat usiadła do stołu. - I jak się wczoraj bawiłaś.
 - Nie było źle. - Odpowiedziała obojętnym tonem.Nagle ktoś głośno jęknął to Fabian głośno ziewnął.
 -Co ci jest? - Spytała go Nina.
- Nie wyspałem się.Od dwóch dni nie mogę spać przez ten jazgot jaki puszcza Eddie co wieczór.
 - Ej to nie jazgot. - Zaprotestowałem.
- Widzę że tylko Eddie ma tu jakiś gust muzyczny. - Skomentowała Patricia.Wszystkich zamurowało a Alfie się zachłysnął.Ja byłem zadowolony że Pat zmieniła o mnie zdanie więc się do niej uśmiechnąłem.


 - Dobry jesteś. - Powiedział Alfie do mnie kiedy tylko doszedł od siebie.
 - Dobry w czym? - Spytała Patricia.
 - Ups. - Wymsknęło się Alfiemu.
- Dobry w czym? - Powtórzyła pytanie Patricia powoli się irytując.
- Założyłem się z Eddiem,że z tobą zatańczy. - Powiedział do Patrici Jerome uśmiechając się zajadle.I tak wszystko zniszczył.
- To dla tego dałeś ten popis na scenie? - Spytała Joy.
  Jerome przytaknął.
- Ty pasożycie. - Powiedziała Patricia wstając i podchodząc do mnie.Wzięła do ręki sok , wylała mi go na Głowę i wyszła.
- Pójdę do niej. - Powiedziała Joy wstając od stołu.
- Po co? - Spytał Jerome.
- Wiesz co może Patricia i jest wredna ale bardzo łatwo ją zranić. - Niby odpowiadała Jeromowi  ale mówiąc to patrzyła na mnie.
- Mówisz że ją zraniłem? - Powtórzyłem wycierając sok z twarzy.
- Nie wykluczone.Zaufała ci ,a ty to wykorzystałeś. - Powiedziała i wyszła.Niby to tylko zakład był powodem tego zamieszania ale i tak miałem wyrzuty sumienia co jeśli to co powiedziała Joy było prawdą?
***
**Patricia**

W sumie nie powinnam się dziwić.Od początku było widać że Eddie to tylko zwykły podrywacz i w ogóle , ale mimo to ten zakład z Jeromem trochę mnie zdziwił i zranił.Chciałam dać Eddiemu szanse.Wtedy na balu przekonał mnie do siebie ale teraz wracam do punktu wyjścia.
 - Wszystko okej ? - Spytała Joy kiedy weszła do pokoju.
-Tak, dlaczego miałoby nie być ? - Zdziwiła mnie jej zatroskana mina kiedy mnie o to pytała.
- Tylko tak pytam.Idziemy do szkoły? - Ten jej sztuczny entuzjazm wzbudził we mnie więcej podejrzeń ale postanowiłam o nic nie pytać.
- Tak jasne. - Odpowiedziałam i podniosłam się z łóżka.
-Będziesz się chciała odegrać na Eddiem? - Spytała mnie Joy w drodze do szkoły.
- W sumie to dobry pomysł.Tak szczerze to nawet o tym nie myślałam. - Przyznałam. - Ale nie, nie będę się na nim ode grywać.Nie mam na to ochoty. - Nie specjalnie mnie ciągnęło do robienia mu kawałów.
- Naprawdę ? - Zdziwiła się Joy moim zachowaniem.W sumie nie dziwiłam jej się ,bo naprawdę to nigdy nie prze puszczałam okazji do robienia komuś kawałów.
Pokiwałam głową.


Na przerwie siedziałam sama na ławce przed szkołą ,bo Joy poszła śledzić Nine i Fabiana.Zupełnie nie wiedziałam po co to robi .Ta jej głupia miłość do Fabiana przeszkadzała jej tak samo i jemu.A dlaczego jej,bo tylko zawracała sobie Głowę jego sprawami i nienawiścią do Niny.Fabian był szczęśliwy a Joy niszczyła mu życie tą swoją obsesją.Zaczynała mnie irytować.Z zamyślenia wyrwał mnie Eddie który  nie wiadomo skąd pojawił się koło mnie na ławce.
- Co ty tu robisz ? - Spytałam lekko zaskoczona.
- Chciałem pogadać. - Odparł lekko speszony.
- Słucham. - Powiedziałam chłodno.Nie za bardzo mnie interesowało co ma mi do powiedzenia.Ale jak już musiał....
- Chciałem cię przeprosić. - Wyciągnął róże zza swoich pleców.Zamurowało mnie. - Wiem że to tylko róża którą możesz złamać na pół,ale chce żebyś wiedziała że naprawdę żałuje.
- Zakładu czy tańca? - Chciałam się z nim jeszcze trochę podrażnić.Nie powiem był strasznie zabawny kiedy się tak płaszczył przede mną z różą w ręku.
- Zakładu.Bo naprawdę chciałem z tobą zatańczyć ale szczerze mówiąc bałem się do ciebie podejść i ten zakład mnie trochę zmobilizował.Ale teraz wiem że źle zrobiłem i przepraszam.To co wybaczysz mi i przyjmiesz tą różę ? - Spytał.

**Patricia**

Nie wiedziałam co mam powiedzieć.Żeby przepraszać za coś co w porównaniu z innymi rzeczami było niczym ? Nie wiedziałam że Eddie jest zdolny do czegoś takiego. Może jednak nie był podrywaczem jak myślałam.
- Tak - Odpowiedziałam po chwili.Co miałam powiedzieć innego ?
Uśmiechnął się promiennie.Był to ten uśmiech który mi się tak podobał.Podał mi róże.
- Mam teraz chodzić po szkole z różą ? - Spytałam.
Pokiwał głową i zmienił swój promienny uśmiech na łobuzerski.Po co miałam powstrzymywać się od uśmiechu i tak wiedział że to robię.Nie mogąc się już dłużej powstrzymywać też się uśmiechnęłam.


**Eddie**

Pierwszy raz widziałem Patricie w pełnym uśmiechu.Wyglądała pięknie , bo się nie powstrzymywała  i nie udawała że moje czyny jej  nie ruszają.Przyglądałem się jej twarzy i jej uśmiechowi nie mogąc oderwać od niej oczu.
- Ale nie myśl że ci odpuszczę prymitywie. - Pogroziła mi palcem. - Nadal cię nie znoszę. - Przypomniała.
- Tak wiem. - Westchnąłem.
Jeszcze raz się uśmiechnęła, wstała i poszła do szkoły,a ja nadal oszołomiony jej uśmiechem siedziałem przez dłuższą chwile na ławce wpatrując się w drzewa.
- Eddie ? - Powiedział ktoś zza moich pleców.
Odskoczyłem jak oparzony.
- Spokojnie to tylko ja. - Zaśmiał się Fabian.
- Wystraszyłeś mnie. - Powiedziałem.
- To chyba było nie uniknione,siedziałeś taki zamyślony i wyciszony. - Znów się zaśmiał.
- Myślałem o... - Urwałem ,może nie powinienem mówić mu o moich narastających uczuciach do Pat.Wiem że mogę mu zaufać.Ale jak on wie to wie też Nina,a jak wie Nina to wie i Amber , a jak wie Amber to wie cały dom. O nie,na takie ryzyko nie chce się narażać. - A co ty taki szczęśliwy? - Zmieniłem temat.



- Właśnie byłem z Niną na randce.
- I jak było ? - Szczerze nie obchodziło mnie to za bardzo.
- Super.A mówiłeś coś że myślałeś o czymś. - O nie,teraz będzie drążyć temat.
- O pracy domowej. - Wymyśliłem na poczekaniu.
- Ale nie mamy żadnej. - Zdziwił się.
- No tak ale pewnie będziemy mieli.  - Powiedziałem miejąc nadzieje że to go na tyle zbije z tematu żeby już go nie drążył.
- Pewnie tak. - Przyznał ale stał się podejrzliwy.
-Idziesz na lekcje? - Jak najszybciej chciałem wybrnąć z tego tematu.
- Faktycznie zaraz koniec przerwy. - Spojrzał na zegarek.
- No właśnie - Nawet nie wiedziałem która godzina. - To chodźmy na lekcje. - Wstałem pośpiesznie.Miałem nadzieje że już zapomniał o tym temacie .

**Eddie**

Po szkole poszliśmy z Fabianem do domu,bo Fabian po 20 minutowym szukaniu Niny się poddał.
- To wracając do naszej rozmowy... - Zaczął.O nie,pomyślałem. - Kiedy gadaliśmy mówiłeś że myślałeś i urwałeś.To myślałeś o czymś czy o kimś?
- Już ci mówiłem,o pracy domowej. - Odpowiedziałem miejąc nadzieje że jeszcze się wyplącze.
- Kłamiesz.Może tego nie widać ale ja to wiem.Chcesz się wyplątać od odpowiedzi.Myślałeś o kimś i nie chcesz mi powiedzieć.Myślałem że jesteśmy kolegami. - Powiedział.Nie miałem szans się już wymigać ale mogłem się bronić.
- Bo boje się że powiedzenie ci przyniesie pewne konsekwencje. - Wyznałem.
- Jakie konsekwencje? - Zdziwił się.
- Pewnie byś powiedział to Ninie,bo wiem że nie masz przed nią żadnych tajemnic , a ona by powiedziała Amber.....
- A rozumiem.Chcesz żeby to był sekret. - Nie było to pytanie.
Nie odpowiedziałem.Moje milczenie wziął pewnie za potwierdzenie.
- To o kim myślałeś ? Nikomu nie powiem nawet Ninie. - Przysiągł.Nie wiedziałem czy mu zaufać.Widząc moje wahanie dodał : - A jeśli nie dotrzymam obietnicy to możesz mnie zbić czy nawet udusić.



- No bo wiesz ja....ja - Nie mogłem tego wykrztusić.Poczułem gule w gardle więc odchrząknąłem. - Chyba się zakochałem. - Nie byłem co to tego pewny ale chyba tak było.Sam nie mogłem w to uwierzyć ,bo nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło.
- A w kim? W kimś kogo znam? - Zainteresowało go moje wyznanie.
Przytaknąłem.
- W kimś z Domu Anubisa ?- Te pytania przypominały mi grę "Zgadnij kto to".
- Tak.
- Więc kto to taki ? Chyba nie Nina? - Oburzył się z własnych przypuszczeń.
- Nie ,nie Nina.Spokojnie. - Wyjaśniłem.
- To kto ? - Był jeszcze bardziej zaciekawiony niż przed 2 minutami.
- Patricia. - Odpowiedziałem.
-U stary... 

Chciałabym wam wszystkim polecić mojego bloga jest o Naruto:

~Dreams Come True~ 
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
I ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
I nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
Czy pierwsza jest ostatnią
Czy ostatnia pierwszą.

Zapraszam wszystkich 

niedziela, 6 kwietnia 2014

One Shot Peddie "Dwa czar­ne cha­rak­te­ry, a jak od­mien­nej barwy. " cz.1

**Eddie**

Siedziałem w taksówce i rozmyślałem jak to będzie w nowej szkole, w Akademiku i w ogóle po za granicami Ameryki. Moja mama wysłała mnie do Anglii do Domu z Internatem. Nie jestem z tego zadowolony ani trochę.Do szkoły której mam chodzić mój ojciec jest dyrektorem, który nie interesował się mną odkąd miałem 5 lat, a teraz tak mam się uczyć w szkole, w której jest dyrektorem. Taksówka się zatrzymała.Wyjrzałem przez okienko.Nad drzwiami widniał napis "Dom Anubisa".  Zapłaciłem taksówkarzowi,i odjechał.Przez chwilę stałem wpatrując się w wielki domu i  podreptałem do drzwi.
   Zapukałem. Po chwili otworzyła mi  kobieta.
   - Ty  jesteś Eddie. - Powiedziała radośnie. - Jestem Trudy,twoja  opiekunka.
   - Dzień Dobry. - Przywitałem się uprzejmie co było dla mnie bardzo dziwne
   - Proszę wejdź. - Wpuściła mnie do środka. W środku dom wcale nie wyglądał na stary. Co prawda miał stary wystrój, ale bardzo ładnie to wyglądało.
   - Wszyscy na ciebie czekają.. - Powiedziała Trudy prowadząc mnie do salonu.
 W salonie wszyscy byli zajęci rozmową,  kiedy wszedłem zapadła  cisza.
   - Cześć, jestem Eddie. .
   - Ja  Nina. - Powiedziała  dziewczyna z serdecznym uśmiechem. Po  akcencie poznałem, że też jest z Ameryki.
   - Jesteś Amerykanką?
   - Tak. - Uśmiechnęła się szerzej.
- Cześć, jestem Fabian - Podszedł do mnie brunet-Uścisnął mi dłoń. - Z tego co wiem będziesz ze mną dzieli pokój. - Uśmiechnął się miło
   - Fajnie.
   - Ja jestem Amber! - Wykrzyknęła blondynka. - A to Alfie. - Wskazała na chłopaka z ciemniejszą skórą niż inni, który jadł właśnie kanapkę.
   - Cześć. - Pomachał do mnie z uśmiechem za ustach.

- Jestem Jerome. - Powiedział chłopak o takim samym wzroście jak ja jego fryzura powodowała, że wydawał się wyższy.
   - Ja nazywam Joy. - Uśmiechnęła się jedna z dziewczyn, które siedziały najdalej.
   - A ja Mara. -Powiedziała kolejna.
   - Miło was  wszystkich poznać. - Uśmiechnąłem się, opierając o ścianę. -Dużo was tutaj. -
   - Jest jeszcze Patricia. - Powiedział Jerome. - Uważaj, żebyś nie nadepnął jej na odcisk. -Ostrzegł mnie. Nie zrozumiałem, miałbym się bać dziewczyny, której nie widziałem na oczy? 
 

- Dlaczego? - Spytałem.
   - Nie ma samokontroli. - Odpowiedział Jerome.
   - Oj,  nie przesadzaj. - Powiedziała Mara.
   I wtedy ją zobaczyłem. Weszła do pokoju. Była piękna.
   - Cześć. - Rzuciłem bezmyślnie i zaraz tego pożałowałem. Spojrzała na mnie, jej wzrok był pełen gniewu i nienawiści.
   Nie wiedziałem, skąd w niej jest tyle nienawiści do chłopaka, którego nie znaMimo to była jak dziewczyna z moich marzeń. Gdyby nie ten wrogi wzrok pomyślałbym, że to sen.
- Jestem Eddie.
   Nie ruszyła się. Stała cały czas i mierzyła mnie wrogim spojrzeniem.
   - Patricia. - Odpowiedziała tak samo wrogim tonem jak wyglądały jej oczy. Mimo wrogiego tonu głos też miała piękny.
   - Miło mi cię poznać. - Wykrztusiłem i uśmiechnąłem się niepewnie. Poczułem na sobie wszystkie spojrzenia mieszkańców tego domu.

   Oczy Patrici zmieniły się z wrogości na ciekawość.
   - Będziesz tu mieszkał ? -  Ton głosu wciąż miała wrogi.
   Pokiwałem głową na tak.
   - Super. -  Nie było to z radości tylko z nie chcenia.  Odwróciłem się, żeby na nią nie patrzeć, nie chciałem widzieć jej wściekłej maski.
   - Patricio, co myślisz, żeby z okazji nowego semestru urządzić bal ?- Spytała ją blondynka,chyba Amber. 

  - Wiesz jaki mam stosunek do bali. - Odpowiedziała. - A ty nowy. - Zwróciła się do mnie. Odwróciłem się do niej przodem. - Lubisz bale ?
   Pokiwałem powoli głową.
   - Okej , poddaje się. Myślisz, że Sweet się zgodzi? - Nie traciła wrogiego tonu. Słysząc nazwisko ojca skrzywiłem się. Chyba nikt tego nie zauważył.
   - Już pytałam i tak zgodził się. - Amber uśmiechnęła  - Trzeba mieć maskę i parę.
   - Parę?
   - Zrobimy głosowanie.
   - To ja zostanę w domu. - Patricia poszła do kuchni. 
 - Przecież żartowałam. Nie trzeba mieć pary! - Zawołała Amber za Patricią.
   - A ty co tak stoisz? Już zapomnieliśmy o twoim istnieniu. - Jerome poklepał mnie po plecach. - Nie przejmuj się nią, ona jest taka zawsze dla nowych.
   - Gwiazdki! Obiad! - Powiedziała Trudy z kuchni.
   Wszyscy jak na zawołanie usiedli wokół stołu.
   - Eddie. Twoje miejsce jest koło Patrici. - Powiedziała Trudy i uśmiechnęła się zachęcająco.
   Spojrzałem na Patricie, nie  patrzyła w moją stronę. Podszedłem i usiadłem niepewnie.
   Czułem się jak nie chciany gość przy tym stole. Wszyscy gadali w najlepsze, tylko ja siedziałem jak mysz pod miotłą.
   - Zawsze jesteś taki cichy? - Spytała Patricia.Spojrzałem na nią. Przyglądała mi się teraz uważnie  W jej oczach nadal była nienawiść i gniew, ale ciekawość przeważała nad nimi. - Odpowiesz mi ?
   - Nie, nie zawsze - odpowiedziałem.
   - A jednak umiesz mówić... Przez chwile się zastanawiałam czy tak jest. - Powiedziała. W jej tonie nie dopatrzyłem się niczego, co by oznaczało, że jest wrogo nastawiona, ale oczy się nie zmieniły.
   - Co spowodowało, że się do mnie odzywasz dobrowolnie? Odniosłem wrażenie że mnie nie znosisz.
   - Bo tak jest. 
   - To dlaczego ze mną gadasz?

  Przyglądałem się jej uważnie, ale nic nie wskazywało na to żeby mi odpowiedziała. Kąciki jej ust zadrżały. Widać było że walczy z sobą żeby się nie uśmiechać.
   - Dlaczego mi się tak przyglądasz? - Spytała odwracając głowę w moją stronę.
   - Próbuje cię rozgryźć. Trochę to trudne. - Odwróciłem głowę, żeby nie widzieć jej lodowatego spojrzenia.
   - Patricio? - Podeszła do niej Trudy.
   - Tak? - Spytała.
   - Oprowadź kolegę po domu i dworze. Pokarz mu wszystko.
   - Czy nie mógł by tego zrobić ktoś inny ? - Spytała.
   - Nie. Victor przydzielił ciebie do tego zadania. - Odpowiedziała Trudy.
   - Wredny stary dziadyga - Wstała i podeszła do drzwi po czym się odwróciła patrząc na mnie.
   - No chodź. Nie bój się. - Szydziła Patricia. - Przecież cię nie ugryzę.
   Wstałem i podszedłem do niej. Poszła przodem.
   Pokazała mi gdzie jest mój pokój, łazienka, pokoje dziewczyn i gabinet Victora. Później poprowadziła mnie na zewnątrz, pokazała szkołę, która była tak blisko, że było ja widać zza drzew. Pokazała mi też okolice.
   Ani razu się nie uśmiechnęła. Cały czas miała wrogi ton głosu i lodowate spojrzenie.
   - Dzięki. - Powiedziałem, kiedy wróciliśmy do domu. Bez słowa poszła na górę. Z westchnieniem poszedłem do pokoju, w którym miałem mieszkać zastałem tam Fabiana mojego współlokatora i Ninę. 
 
**Eddie**
- Przeszkodziłem?-Spytałem jak wszedłem i zastałem Fabiana i Ninę pochylonych ku sobie.
-Nie -Odpowiedzieli równocześnie.
- I jak tam spacer ? - Uśmiechnęła się Nina. Ona z pewnością miała inny charakter niż Patricia.  Tylko Patricia mnie nie znosiła ,ciekawe dlaczego.
-Widzę że przeżyłeś.- Zażartował Fabian - Była chociaż dla ciebie miła ?
- Tak i nie -Przysiadłem na łóżku.-Te jej spojrzenie mnie przeraża.
- Taki już ma charakter. - Powiedziała Nina.
-Dlaczego ona mnie nienawidzi?
-Patricia ma taki stosunek do nowych - Usprawiedliwił Fabian
-Nie martw się przejdzie jej - Powiedziała Nina podchodząc do drzwi - Ja już zmykam. Do jutra - Powiedziała wychodząc.
-Mogę ci coś powiedzieć ? - Spytałem Fabiana.
-Wal.
-Chodzi o Patricie.... -Zacząłem - Chodzi o to że nie wiem jak mam ją udobruchać ,Bo powiem ci że polubiłem ją.
-Widać - Powiedział Fabian
-Może  i jest wredna i pełna nienawiści ale jest coś w niej takiego co przyciąga.
-Musisz być bardziej śmiały ona nie znosi chłopaków którzy się jej boją czy coś w tym stylu.
-Ale ja normalnie to jestem śmiały ,tylko ona tak na mnie działa że trudno mi to pokazać.  Można powiedzieć że działam na nią jak płachta na byka.
-Jesteś nowy ,jesteś tu dopiero od paru godzin ,daj Patrici trochę czasu. Ona już po prostu taka jest. Mówię ci pokarz jej, że się jej nie boisz i masz gdzieś to co o tobie myśli dogryzaj jej i w ogóle. Zobaczysz będzie inna w stosunku do ciebie ,może nie od razu ale zobaczysz ,że po jakimś czasie.
- Spróbuje. 

     Na następny dzień postanowiłem że pokaże swoje prawdziwe oblicze tak jak doradził mi Fabian. Ubierając się w mundurek rozmyślałem jak to rozegrać.
 Wszedłem do jadalni ,wszyscy już tam byli.
-Cześć- Przywitałem się z uśmiechem.
-Cześć - Wszyscy oprócz Patrici odpowiedzieli mi jednym chórem. Patricia nawet na mnie nie spojrzała podchodząc do mojego miejsca obok niej poczułem się pewnie.
-Cześć Gaduło. - Powiedziałem do niej siadając. Cóż Pat wcale tak dużo nie mówiła, ale chyba zalazłem jej za skórę tym przezwiskiem. Zmroziła mnie wzrokiem.
-Długo będziesz jeszcze próbować mnie zabić swoim spojrzeniem?-Zaśmiałem się.
-A ty co nagle taki śmiały ? - Spytała zajadle.
-Zawsze taki jestem - Uśmiechnąłem się łobuzersko .
**Patricia**

Przewróciłam oczami. Ten nowy bardzo mnie irytował. Rozumiem, że wczoraj był przestraszony  i nie śmiały ,bo był nowy ,ale żeby tak mu przeszło po jednej nocy i teraz zgrywał twardziela.  Nie przypadł mi do gustu i tyle ,jak wywnioskowałam we wczorajszej rozmowie z Joy. Naprawdę działał mi na nerwy i zupełnie nie wiedziałam dlaczego.
- Jakoś wczoraj odniosłam inne wrażenie. - Mruknęłam bardziej do siebie niż do niego ,ale i tak mi odpowiedział.
- Wiesz jak mają nowi........ wszyscy ich mile witają, ale przychodzi taka jedna piękność, która swoją urodą może  zdobyć każdego, ale jak nowy się decyduje z nią przywitać, a ona miażdży go swoim wrogim spojrzeniem i cała pewność siebie wyparowuje.
- A to dlatego że mnie denerwujesz -  W ogóle się nie przejęłam tym że przed chwilą powiedział mi że jestem piękna, bo już się przyzwyczaiłam do tego.
- A niby czym cię zdenerwowałem ? Widziałaś mnie pierwszy raz na oczy i już mnie nienawidziłaś.  Dlatego moje pytanie brzmi: Czym ci zawiniłem?
- Wszystkim. - Odpowiedziałam znowu coraz bardziej poirytowana. Wstałam i chciałam wyjść.
- Ej, bądź miła dla nowego - Złapał mnie za rękę. Usiadłam.
- Wiesz coś ci powiem. - Powiedziałam spokojnie - Ja nie jestem miła.- Powiedziałam wkładając w swój ton jak najwięcej jadu i wyrywając rękę z uścisku Eddie'go wyszłam. Idąc do szkoły zastanawiałam się jak można być takim chamowatym,  żeby zgrywać takie zaloty już drugiego dnia. Nie powiem imponowało mi to i dlatego się wściekałam.
W szkole dowiedziałam się od Sweet'a, że mam pomagać w przygotowaniu balu i, że mam przy tym poprosić o pomoc Eddie'go. Nie zaprotestowałam, ale byłam wściekła. Na przerwie podeszłam do tego prymitywa.
- Pan Sweet kazał ci przekazać, że będziesz pomocnikiem w przygotowywaniu balu - Oznajmiłam chłodno.
- Czy to znaczy, że zamiast lekcji będę pomagał w wieszaniu ozdóbek i takie tam ? - Spytał.
-Tak. - Odpowiedziałam.
- Fajnie - Powiedział i się uśmiechnął  Nie powiem miał bardzo ładny uśmiech aż chciało mi się uśmiechnąć, ale się powstrzymałam. Nie chciałam pokazywać że się łamie.
- Spadam leszczu. - Oznajmiłam i wyszłam.
**Patricia**

Kiedy szłam na lekcje Joy do mnie podbiegła była czymś strasznie zadowolona.
- Hej Patricio.
- Cześć. -
- Co ci ?-Spytała.
- Nic.  A co ty taka szczęśliwa ?
- Mam już super sukienkę na bal.
- To fajnie.
- A ty wiesz już co założysz ? - Spytała.
- Nie jeszcze nie.
- Może pomoc ci coś znaleźć?
-Nie ,nie ,dziękuje, poradzę sobie sama.
- Okej jak chcesz. Westchnęłam i poszłam na lekcje.

**Eddie**
 
Drugiego dnia w szkole rozpoczęły się przygotowania do balu ,w których ja miałem pomagać.
- Masz. - Ledwo co wszedłem, a Joy już podała mi jakieś szmaty.
- Co to jest ? - Spytałem lekko zaskoczony.
- Zasłony, znajdź Pat i powieście je nad wejściem.
- Okej. - Opowiedziałem i zacząłem szukać wzrokiem Patrici.
- Cześć pasożycie -  Odskoczyłem jak oparzony.
-No bez przesady, aż taka straszna chyba nie jestem. Słyszałam że mam ci pomóc. - Powiedziała chłodno niemal z obrzydzeniem.
- Mamy to powiesić- Uniosłem szmaty, które trzymałem w ręce.
-Okej.
Poszedłem przodem i pokazałem jej gdzie mamy to powiesić.
- Ty wchodzisz na drabinę.
Westchnęła.
- Nie bój się będę ją trzymał.
- Jak ci z tym że teraz twoje życie jest w moich rękach ? - Spytałem.
Bezpieczniej czułabym się na tratwie -Zacząłem potrząsać drabiną. Patrici osunęła się noga i zaczęła spadać z drabiny. Złapałem ją i uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Puszczaj mnie oblechu !
- Luzik. -Z lekkim hukiem upadła na podłogę. Usłyszałem jej cichy jęk i zacząłem żałować, że tak postąpiłem. Pochyliłem się i podałem rękę.
-Nie dotykaj mnie. -Powiedziała zaciskając sobie rękę na brzuchu. Wstała i lekko się kuląc wyszła bez słowa.
 Przepraszam was wszystkich i właścicielke że nie napisałam rozdziału poprostu nie mam pomysłu.Ten /One Shot jest o Peddie ponieważ taki sam napisałam na swojim blogu tylko w częściach.Przepraszam jeszcze raz.

Wiktoria <3

Obserwatorzy