Ona ma chłopaka. On ma dziewczynę. Nienawidzą się. Jedno wydarzenie zmieniło ich relacje. On ją okłamał. Oszukał ją. Ona po tym zmieniła się nie do poznania. Była jak bomba. Mogła w każdej chwili wybuchnąć. Dlatego zawsze ją omijano szerokim łukiem. On jednak był inny. Chciał być blisko niej. Chciał zapytać co się stało. Czemu tak się zachowuje? Jednak nie miał odwagi się jej o to spytać. Dopiero po kilku miesiącach postanowił się przełamać. Postanowił spróbować. Jednak czy to mu wyjdzie na dobre?
Siedziała sama w salonie. Już dawno wybiła północ. W ręku trzymała gorące kakao, które kilka minut temu sama przygotowała. Usłyszała kroki. Jednak nie zwróciła na nie uwagi. Myślała, że może to Trudy? Bo kto inny. Po chwili ktoś usiadł obok niej. Nie patrząc w tamte miejsce od razu wiedziała kto to. Ten zapach charakterystycznych perfum. Nie rozumiała po co się pryskał w nocy. Jednak nie zastanawiała się na tym. Jak zwykle zaczęła go ignorować. On tym razem nie dał za wygraną. Złapał ją za rękę i zmusił ją do spojrzenia w jego oczy. Próbowała odwrócić wzrok, ale te oczy ją przyciągały. Ściągnęła brwi i się mu przyjrzała uważniej. Nie pamiętała kiedy ostatni raz na niego spojrzała. Rok? Dwa lata temu? Nie pamiętała. Przybrała na twarz grymas, by nie myślał o niej nie wiadomo czego. Niechciała, by znał prawdę. Nie chciała, by wiedział, że gdy zasypia to czasem przed oczami ma jego twarz. Chciała się od niego od uzależnić. Nie mogła cofnąć czasu. Nie potrafiła po prostu tego zrobić.
-Czemu taka jesteś? - zapytał ją po chwili. Nie zrozumiała jego pytania. Bardzo zaskoczyło ją to pytanie.
-Jaka? A tak w ogóle to co cię to w ogóle to obchodzi? - Nie odezwał się więcej.
Wstał z kanapy. Położył obok jej białą kopertę i wyszedł. Udał się w stronę swojego pokoju. Położył się na łóżku. Zamknął oczy, a przed oczami pojawiła się jej twarz.
Patricia otworzyła białą jak świeży śnieg kopertę. Był w niej list i jeszcze jeden mały drobiazg na, który dziewczyna nie zwróciła nawet najmniejszej uwagi. Biała kartka była zgięta na pół. Otworzyła ją.
Droga Patricio!
Nie wiem czemu jesteś na mnie taka zła.
Jak cię zraniłem, to przepraszam!
Jeśli cierpiałaś przeze mnie powiedz mi to w twarz!
Ja tak nie mogę!
Gdy jestem w pobliżu chodzisz zła!
To widać, że to przeze mnie!
Nie chce, żeby tak było!
Chcę byś się do mnie uśmiechała!
Chcę byś ze mną rozmawiała!
Jednak ty tego nie robisz!
Powiedz co zrobiłem nie tak!
Wybacz mi!
Za wszystko cię przepraszam!
Jerome
P.S. Czekam na odpowiedz.
Na dnie koperty leżała srebrna bransoletka. Wykuty był na niej napis: Uśmiechnij się do mnie!. Dziewczyny uśmiechnęła się lekko do siebie. Spodobał się jej ten podarunek. Był w jej stylu. Po woli założyła go na rękę przy tym podziwiając bransoletkę. Nastolatka wstała i weszła po schodach do swojego pokoju. Po drodze szepnęła do siebie.
-Jeszcze się dowiesz Jerome. Jeszcze się przekonasz dlaczego tak się zachowuję.
Wiedziała, że jeżeli będzie chciał to ją usłyszy. Jerome słysząc jej słowa uśmiechnął się pod nosem. Pogrążył się w krainie Morfesjusza. Śnił o Patricii Williamson. Dziewczynie, która piętro wyżej właśnie śniła o nim. O Jeromie Clarku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz