sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 38

Oczami Alfiego:
   To była cześć skórzanej kurtki Patricii. Wisiała na gałązce. Mamy pierwszą wskazówkę. Może tym tropem znajdziemy Patricie.
-Choć do Domu, bo nie dugo kolacja. Jutro o tej samej porze.
   Wróciliśmy do Anubisa akurat na kolacje. Trudy przynosiła na stół talerze. Postanowiłem jej pomóc. Gdy wszystkie sztućce i talerze były rozłożone zabrałem się za rozkładanie jedzenia. Gdy Trudy nie patrzyła zwinąłem ze stołu rogalika z dżemem i zwiałem do pokoju.
   Postanowiłem zdobyć mapę otoczenia Domu Anubisa. Będę zaznaczać na nim wskazówki które znajdziemy z Jeromem.
Oczami Amber:
   Coś mi tu nie pasuję. Jerome nie biegł by jak wariat przez las spytać się czy wiemy gdzie jest Patricia. Na pewno chodzi o coś innego. A Alfie wie o co chodzi tak naprawdę. Wyciągnę to od niego. Wykorzystam najróżniejsze metody, aby dowiedzieć się prawdy.
   Zacznę od prośby, ale jeśli nie ulegnie i nie powie mi prawdy. Dojdzie do drastycznych metod. Będzie cierpiał. Nikt jeszcze nie zobaczył mnie wściekłej, ale jeśli Alfie nie powie mi prawdy zobaczy prawdziwą złość Amber Milington. Operacja "Wyciągnąć prawdę z kłamcy" uznaję za rozpoczętą. Działać zamierzam od jutro. Muszę się dobrze przygotować.
Oczami Jeroma:
   Amber bardzo dziwnie patrzy na mnie i Alfiego. Może zaczyna podejrzewać, że ją okłamaliśmy? Jerome, nawet tak nie myśl, bo zapeszysz. Dobrze, że znaleźliśmy ten kawałek kurtki Trixie. Może znajdziemy inne strzępy materiału, które doprowadzą nas do Patricii.
   Wszyscy patrzą na mnie tak podejrzliwie. Jakby zastanawiali się co tu jeszcze robię. Może to tylko moje omamy? Tak, mam bardzo bujną wyobraźnię.
   Jutro wyruszamy na dalsze poszukiwania. Może znajdziemy dalsze tropy? Mam nadzieję, że już jutro zobaczę Trixie całą i zdrową. Przytulę ją i dam jej soczystego całusa. Bardzo mi jej brakuję. Bez niej w moim sercu panuje ogromna pustka.
Oczami Patricii:
   Spędzenie nocy na drzewie nie było dobrym posunięciem. Teraz jestem po obijana i cała w siniakach. Jestem głodna i brudna. Już wolałabym wrócić do tego nie szczęsnego kurnika, ale jak teraz wrócę to może spotkać mnie kara za ucieczkę. W ich mniemaniu pewnie zasłużona.
   Teraz mieszkańcy Domu Anubisa jedzą obiad. Pewnie Trudy przygotowała coś pysznego. Już mi ślinka cieknie. Dobra. Pora zejść z tego drzewa. Dobra idę na północ.
   Gdy zaczęłam zmierzać w wyznaczonym kierunku jakieś dwa zakapturzone typy mnie złapały i zaczęły ciągnąć mnie w przeciwną stronę. Jeden złapał mnie za ręce, a drugi schował się za drzewem. Zobaczyłam dwie postacie zmierzające w tym kierunku.
Oczami Jeroma:
   Poszedłem z Alfiem poszukać wskazówek. Udało nam się dojść do ciemnej strony lasu. Zobaczyłem przed nami. Jakąś postać ciągnącą Trixie po ziemi. Od razu do niej podbiegliśmy. Zaczęliśmy szarpać się z tajemniczą postacią.
-Uważajcie - powiedziała Patricia.
   Po chwili zobaczyłem jak na ziemi leży nie przytomny Alfie. Poczułem przeraźliwy ból, a potem była tylko ciemność.
Oczami Patricii:
   Gdy zobaczyłam jak Alfie i Jerome leżą nie przytomni na ziemi zaczęłam płakać.
-Co z nimi zrobimy? - zapytał nie znajomy głos.
-Nic. Nasz kochany pracodawca chciał tylko ją - powiedział, a na wspomnienie pracodawcy skrzywił się nie znacznie.
   Dlaczego ten ktoś chciał akurat mnie? Do czego jestem mu potrzebna?
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od pewnego czasu zastanawiam się nad stworzeniem zakładki "Zapytaj Bohatera".
Kto jest za, piszcie w komentarzach.
Komentujcie.
Justyna

piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 37

Oczami Patricii:
   Już bardzo długo błąkam się po tym lesie. Jeśli się tu zgubię nikt mnie nie znajdzie. Dobrze, że oznaczałam te drzewa przy których przechodziłam. Powinnam wrócić do tego kurnika, ale jeśli tam wrócę ci porywacze mnie znowu złapią. Mam jeszcze drugi wybór. Pójdę prosto przed siebie. Może znajdę wyjście. Może uda mi się w najbliższej przyszłości wrócić do Domu Anubisa i do Jeroma.
Oczami Amber:
   Alfie jakoś długo nie wychodzi z tego pokoju. Idę tam, sprawdzić czy wszystko wporządku. Prze kroczyłam próg drzwi pokoju mojego chłopaka i Jeroma. To co zobaczyłam bardzo mnie zszokowało i uradowało.
-Jerome, kiedy się obudziłeś?
-Nie dawno - odpowiedział Jerome.
-A łaskawie kiedy zamierzaliście mi o tym powiedzić?
-Jutro byś się dowiedziała na śniadaniu - powiedział Jerome z tym swoim uśmieszkiem.
-A co chciałeś nam powiedzieć o Patricii?
-Tak, już pamiętam. Chciałem was zapytać, gdzie jest Trixie?
-Jerome, my też nie wiemy gdzie jest Patricia. Bardzo się o nią martwimy.
Oczami Alfiego:
   Amber chyba uwierzyła Jeromowi. Będzie misja ratunkowa! Po tej krótkiej wymianie zdań, opóściła nasz pokój, a my przybiliśmy piątkę.
-Kiedy i gdzie wyruszamy? - spytał mnie Jerome.
-Wyruszamy jutro. Przeszukamy okolice strumyka. Może być po obiedzie?
-Jasne. Po obiedzie wyruszamy na misje ratunkową.
   Przez ten całyczas szeptalśmy, żeby nikt nas nie podsłuchał.
Oczami Patricii:
   Jestem strasznie głodna. Została mi tylko końcówka bochenka. Postanowiłam ją zjeść. Gdy nie miałam już nic innego do jedzenia postanowiłam wyruszyć w dalszą drogę. Szłam prosto przed siebie. Zauważyłam wysokie drzwo, z gubą gałezią. Postanowiłam na nim spędzić noc. Wdrapałam się na nie i przygotowałąm miejsce na sen. W tym czasie moi przyjaciele skończyli jeść kolacje.
   Może teraz urządzili zebranie Sibuny i zastanawiają się gdzie jestem? Mam taką nadzieję, że mnie znajdą. Po tych przemyśleniach poszłam spać.
Następnego dnia
Oczami Jeroma:
   Po obiedzie poszedłem z Alfiem do strumyka. Zaczęliśmy przeszukiwać teren . Ja zagłębiłem się w głąb lasu, a Alfie poszedł za mną. Mam wielką nadzieję, że znajdziemy jakieś wskazówki dotyczące Trixie.
   Chodziliśmy już tak kilka godzin i zaczynałem tracić nadzieję na to, że znajdziemy jakieś wsazówki, które pomogą nam znaleźć Trixie. Odbijemy ją ty porywaczom. Kto ją porwał? Dlaczego akurat ją, a nie kogoś innego? Napszykład Eddiego?
   Postanowiłem sobie, że jeśli w ciągu dziesiciu minut nie znajdziemy jakiejś wskazówki, to rezygnuję. Naglę zobaczyłem jakiś czarny strzęp materiału przed nami. Pod biegłem do tego materiału. To była...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od dziś zaczynam pisać tego bloga sama.
Jak macie jakieś uwagi piszcie w komentarzach.
Swoje pomysły piszcie w dziale "Pomysły".
Ogółem nie przestańcie czytać tego bloga.
Justyna

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rezygnacja...


Cześć.

Pisałam tego bloga razem z Justyną, ale ostatnio mam coraz mniej czasu, a niedługo zaczyna się szkoła... Jestem już w 3 gimnazjum i chcę się postarać o dobre oceny i dobrze napisać egzamin.
 To dla mnie bardzo ważne i dlatego nie uda mi się znaleźć czasu na tego bloga... 
Justyna zostaje i nadal będzie Was zaskakiwała nowymi pomysłami.
Teraz tylko ona będzie prowadziła tego bloga.
Czasem będę jej pomagała, jeśli mnie o to poprosi, ale nic więcej nie mogę z siebie dać.
Proszę Was. Czytajcie, komentujcie i bądźcie, bo to Wy sprawiacie, że na naszych twarzach pojawia się uśmiech i każdy komentarz uszczęśliwi Justynę, która bardzo się stara, żeby napisać najlepiej, jak potrafi. 

Od teraz będę się udzielała tylko na jednym blogu, a mianowicie: violetta-y-leon.blogspot.com
Mam nadzieję, że mnie tam odwiedzicie :)

Żegnajcie.
Dziękuję za to, że byliście i mam nadzieję, że będziecie :D


Pozdrawiam,
Angelika

Rozdział 36

Oczami Jeroma:
   Alfie patrzył na mnie zszokowany. Cgyba nic nie zrozumiał z tego co mu powiedziałem. Muszę znaleźć Trixie. Zrobię wszystko tylko, żeby nic się jej nie stało.
-Kogo musimy uratować? Co się dzieję? - zapytał mnie Alfie.
   Wyciągnąłem z kieszeni bransoletkę Trixie i ja mu pokazałem. Jego oczy momentalnie się rozszerzyły. Chyba nie dowierzał w to co zobaczył.
-Wiesz co to jest?
-Tak. To jest bransoletka Trixie, którą dostało od ciebie.
-No właśnie.
  Chyba mój przyjaciel nadal nie wiedział o co chodzi, więc postanowiłem mu pomóc.
-Jak mam czas chodzę do strumyka gdzie poznałem Trixie. Gdy ostatnio tam byłem bransoletki tam nie było. Gdy dziś tam byłem jej poszukać znalazłem ją. Bransoletka leżała przy kamienu, na którym siadaliśmy w dzieciństwie. Pękł zamek, kiedyś ja i Pat próbowaliśmy go wyrwać nie dało się. Ktoś to bransoletkę musił pociągnąć bardzo mocno, żeby zamek się urwał.
   Alfie przez pięć minut nic nie mówił. Ten czas dłużył mi się jak wieczność. Już zacząłem tracić nadziję na to, że mój przyjaciel mi uwieży, a on się w końcu odezwał.
-Masz rację Jerome. Trixie została porwana. Urządzimy misję ratunkową. Tylko ty i ja. Ustalmy wszystko. Jeśli spytają cię co chciałeś powiedzieć: No właśnie, Patricia. Gdzie ona jest? Dobra?
-Jasne. Działamy we dwójkę.
Oczami Patricii:
   Mój porywacz, zamiast wejść do środka, wrzucił mi coś do środka. Podbiegłam do tego czegoś. Uklękłam na kolana. Przede mną leżała chustka. Odwinęłam chustkę, a w niej leżał chleb. Jak na zawołanie zaburczał mi brzuch.
   Od dawna nic nie jadłam. W chustce znalazł się także nóż. Ukroiłam kromkę i zaczęłam ją jeść. W ten sposób zjadłam pół bochenka chleba. Gdy zaspokoiłam swój głód przyjrzałam się nożowi.
   Był wyjątkowo ostry i mały. Schowałam go w tylną kieszeń spodni. Może się jeszcze przydać. Podeszłam szybkim krokiem do drzwi. Wyjęłam nóż i zaczęłam powoli odkręcać śróbki przytrzymujące drzwi. Gdy odręciłam trzy z czterech Drzwi zaczęły się ruszać. Szybko odkręciłam czwartą, wzięłam chleb do ręki, a nóż schowałam do kieszeni. Powoli zaczynałam pchać drzwi,gdy w końcu ustąpiły miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia.
   Gdy wyszłam na zewnątrz nie wiedziałam gdzie jestem. Tajemniczy kurnik znajdywał się blisko lasu. Zagłebiłam się w las. Oznaczając drzeew które mijałam norzem, aby się nie zgubić.
Oczami Alfiego:
   Powinienem powiedzić Sibunie o odkryciu Jeroma, ale tego nie zrobię. Zawszę gdy rozwiązujemy jakąś zagadkę ja praktycznie tak powiem stoję na uboczu. Tylko czasami potrafię pomóc. Teraz ja i Jerome będziemy bohaterami. Zaczniemy od dokładnego obejrzenia okolic stumyka. Może coś tam znajdziemy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba dzisiejszy rozdział?
Swoje opinie piszcie w komentarzach.
Angelika&Justyna

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 35

Oczami Jeroma:
   Gdy miałem powiedzieć już wszystkim gdzie jest Tixie zrobiło mi się ciemno przed oczami. Spadałem w zarną przestrzeń. Gdy miałem już wylądować na podłodze ktoś mni złapał. Nie zdażyłem zobaczyć komu mam podziękować za ratunek, bo odpłynąłem.
Oczami Amber:
   Jerome miał już się przewrócić, a ja popchnęłam Fabiana i Alfiego, żeby zapobiegli upadkowi. Udało się. Jerome wisiał w powietrzu przytrzymywany przez chłopaków. Jedno mnie zastanawia. Co chciał nam powiedzieć o Patricii? Jak tylko się obudzi wyciągne to od niego. Może to sprawa dla Sibuny?
-Chłopaki zanieście go do jego pokoju! - zaczęłam dyrygować, żeby coś wyszło dobrze muszę mieć to na oku, bo inaczej klapa.
-Już, już kochanie - powiedział Alfie, a ja mu posłałam jeden z moich pięknych uśmiechów.
Oczami Alfiego:
   Znam Jeroma najdłużej, znam go od kołyski. Przez niego poznałem Trixie i się z nią zaprzyjaźniłem. Od w tedy staliśmy się trójką nie rozłącznych przyjaciół. Wiem jedno jeśli Jerome się obudzi i powie coś nieprawdopodobnego o Trixie. Powie prawdę, przecież to jego dziewczyna. Zależy mu na niej bardziej niż nam wszystkim razem wziętych.
   Szłem z Fabianem niosąc do pokoju Jeroma. Ja trzymałem za ręcę, a mój kumpel nogi mojego przyjaciela. Gdy byliśmy na miejscu położyliśmy Jeroma w łóżku, a sami udaliśmy się do salonu gdzie wszyscy na nas czekali.
-I co z nim?  - spytała Nina.
-Obudził się? - spytała Mara.
-Jak się czuję?  - dorzucił swoje trzy grosze Mick.
-Cisza! - krzyknęła. Spojrzała na nas - proszę, mówcie.
   Ja z Fabianem spojrzeliśmy po sobie. Spojrzałem na kolege z prośbbą wymalowaną w oczach. Wiedziałem, że się ugiął, żę on przyjął zadanie powiedzenia co z Jeromem.
Oczami Fabiana:
   Gdy Alfie posłam mi nieme proszę zgodziłem się odrazu. Nie dyskutowałem. Spojrzałem po twarzach zgromadzonych. Teraz dopiero zrozumiałem powagę sytuacji. Jak źle dobiere słowa mogę narazić się na gniew Amber, a jak powiem to jak fachowiec skolei zrozumie mnie tylko Nina i Amber. Postanowiłem spróbować im powiedzieć to normalnie, że nic mu nie jest. Tylko, żeby nie osądzili mnie o kłamstwo.
-Jerome teraz śpi. Wyprzedzając wasze kolejne pytania przeżyje, a oprócz zadrapań nie ma innych ran.
-Naprawdę? - Amber spojrzała na mnie tymi oczami, które przenikały mnie na wylot.
   Nie mogłem się skupić. Przełknąłem głośno ślinę.
-Naprawdę.
-Dobra, więc ja idę do pokoju - powiedział Alfie.
Oczami Alfiego:
   Gdy weszłem do pokoju spojrzałem na łóżko przyjaciele. Jerome spał w najlepsze. Gdy przechodziłem obok łóżka przyjaciela usłyszałem ciche słowa.
-Gdzie ja jestem?
-Jerome, jesteś w swoim pokoju.
   Gdy to usłyszał zerwał się na równe nogi.
-Musimu ją ratować, rozumiesz musimy - mówił przejęty.
W tym samym czasie
Oczami Patricii:
   Jestem tu kilga godzin, a nikt mnie jeszcze nie znalazł. Siedzę w końcie przy drzwiach, bo jest tam najwięcej pierza. Do moich uszu dobiegł dzwięk otwieranych drzwi. Co teraz się stanię? Kto mnie porwał?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba?
Komentujcie.
Swoje pomysły piszcie w dziale "Pomysły".
Postaramy się je wykorzystać.
Angelika&Justyna

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 34


   Byłam w kurniku. W środku nie było żadnej kury lub koguta tylko sterty piór. Zaczęłam obchodzić cały budynek. Żadnych okien tylko te nieszczęsne drzwi które były zamknięte na klucz. Nie mam, żadnego przyrządu szpiegowskiego, aby wezwać posiłki, więc co robić?
Oczami Jeroma:
   Trixie uciekła z Domu. Nie było jej na lekcjach, więc zacząłem się martwić. Gdzie ona może być? Dlaczego poznanie odpowiedzi na dręczące mnie pytanie może zagrozić mojemu życiu?.. O co chodzi? Idę jej poszukać.
   Pobiegła w las, więc może jest przy tym strumyku, gdzie się pierwszy raz poznaliśmy. Idę. Może tam będzie. Poszedłem w las. Przede mną rozciągał się pamiętny strumyk. Zacząłem się rozglądać po otoczeniu.
   Przy największym kamieniu ujrzałem coś błyszczącego. Co to może być? Podszedłem bliżej. W trawie leżała srebrna bransoletka z wygwaderowanym "Trixie". Patricia dostała ją ode mnie w urodziny. Nie wiedziałem, że jeszcze ją ma. Jak ostatnio tu byłem, czyli wczoraj nie było tu tej biżuterii.
   Jeśli tu była, a była na pewno, to gdzie teraz jest? I dlaczego zamek od bransoletki się urwał.
Oczami Patricii:
   Ile czsu tu jestem? Spojrzałam na zegarek i zauważyłąm pewien brak. Przy srebrnym zegarku znajdywała się bransoletka z dieciństwa od Jeroma. Nie mogłam przecież jej zgubić. Jeszcze przy strumyku ją miałam... Pewnie zerwała się gdy mnie uprowadzano. Mam nadzieję, że ktoś zaczął mnie szukać i wpadnie na to, że mogę być w kurniku.
   Jestem ciekawa o ile jestem od dalona od Domu. Ale inne pytania dręczą mnie bardziej. Czy mnie znajdą? Kto mnie uprowadził? Mam nadzieję, że szybko poznam odpowiedzi przynajmiej na te dwa najważniejsze pytania.
   Co ja zrobiłam, że akurat mnie to spotkało? Czy inni też zostaną tutaj przyprowadzeni siłą i uwięzieni? Mam nadzieję, że nie. Muszę mieć nadzieję, żę reszta Sibuny mnie znajdzie i mnie stąd wypuszczą.
Oczami Amber:
   Od długiego czasu nie ma śladu po Pat, nie to że jestem zrozpaczona z tego faktu, ale się o nią martwię. Teraz nie czas na rozmyślanie o Patricii, tylko o cudnej randce mojej i Alfiego.
   Naprawdę się tego po nim nie spodziewałam. Myślałam, że jak mu już wybaczyłam to odpuści. Pierwszy raz cieszę się, że ja Amber Milington się myliłam.
   Moja podświadomość płata mi figle. Dopuszcza do moich myśli Patricie. Poważnie zaczynam się o nią martwić. Nie ma jej zbyt długo jak na spacer. Może zasnęła na jakieś łączce? Tak to wszystko tłumaczy.
-Nie ma czym się przejmować. Nie ma czym - powiedziałam szeptem do siebie.        Byłam jak zwykle ubrana w mundurek szkolny i siedziałam w salonie na kanapie pochłonięta rozmyślaniem.
-Gwiazdko kolacja  - usłyszałam glos Trudy kierowany do mnie.
-Już idę Trudy - powiedziałam wstając z kanapy i idąc w kierunku jadalni.
   Usiadłam na swoim miejscu. Przy stole nie było Patricii i Jeroma. Może są razem?
-Gwiazdki, wiecie gdzie jest Patricia i Jerome?
   Gdy zadała to pytanie usłyszałam  trzaśnięcie grzwi. Do jadalni wbiegł mokry
Jerome. Dopiero teraz zorientowałam się, że na dworze pada.
-Patricia... - zaczął.
 ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak spodziewaliście się takiego obrotu spraw?
Swoje opinie i spostrzeżenia piszcie w komentarzach.
Angelika&Justyna


Obserwatorzy