wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 34


   Byłam w kurniku. W środku nie było żadnej kury lub koguta tylko sterty piór. Zaczęłam obchodzić cały budynek. Żadnych okien tylko te nieszczęsne drzwi które były zamknięte na klucz. Nie mam, żadnego przyrządu szpiegowskiego, aby wezwać posiłki, więc co robić?
Oczami Jeroma:
   Trixie uciekła z Domu. Nie było jej na lekcjach, więc zacząłem się martwić. Gdzie ona może być? Dlaczego poznanie odpowiedzi na dręczące mnie pytanie może zagrozić mojemu życiu?.. O co chodzi? Idę jej poszukać.
   Pobiegła w las, więc może jest przy tym strumyku, gdzie się pierwszy raz poznaliśmy. Idę. Może tam będzie. Poszedłem w las. Przede mną rozciągał się pamiętny strumyk. Zacząłem się rozglądać po otoczeniu.
   Przy największym kamieniu ujrzałem coś błyszczącego. Co to może być? Podszedłem bliżej. W trawie leżała srebrna bransoletka z wygwaderowanym "Trixie". Patricia dostała ją ode mnie w urodziny. Nie wiedziałem, że jeszcze ją ma. Jak ostatnio tu byłem, czyli wczoraj nie było tu tej biżuterii.
   Jeśli tu była, a była na pewno, to gdzie teraz jest? I dlaczego zamek od bransoletki się urwał.
Oczami Patricii:
   Ile czsu tu jestem? Spojrzałam na zegarek i zauważyłąm pewien brak. Przy srebrnym zegarku znajdywała się bransoletka z dieciństwa od Jeroma. Nie mogłam przecież jej zgubić. Jeszcze przy strumyku ją miałam... Pewnie zerwała się gdy mnie uprowadzano. Mam nadzieję, że ktoś zaczął mnie szukać i wpadnie na to, że mogę być w kurniku.
   Jestem ciekawa o ile jestem od dalona od Domu. Ale inne pytania dręczą mnie bardziej. Czy mnie znajdą? Kto mnie uprowadził? Mam nadzieję, że szybko poznam odpowiedzi przynajmiej na te dwa najważniejsze pytania.
   Co ja zrobiłam, że akurat mnie to spotkało? Czy inni też zostaną tutaj przyprowadzeni siłą i uwięzieni? Mam nadzieję, że nie. Muszę mieć nadzieję, żę reszta Sibuny mnie znajdzie i mnie stąd wypuszczą.
Oczami Amber:
   Od długiego czasu nie ma śladu po Pat, nie to że jestem zrozpaczona z tego faktu, ale się o nią martwię. Teraz nie czas na rozmyślanie o Patricii, tylko o cudnej randce mojej i Alfiego.
   Naprawdę się tego po nim nie spodziewałam. Myślałam, że jak mu już wybaczyłam to odpuści. Pierwszy raz cieszę się, że ja Amber Milington się myliłam.
   Moja podświadomość płata mi figle. Dopuszcza do moich myśli Patricie. Poważnie zaczynam się o nią martwić. Nie ma jej zbyt długo jak na spacer. Może zasnęła na jakieś łączce? Tak to wszystko tłumaczy.
-Nie ma czym się przejmować. Nie ma czym - powiedziałam szeptem do siebie.        Byłam jak zwykle ubrana w mundurek szkolny i siedziałam w salonie na kanapie pochłonięta rozmyślaniem.
-Gwiazdko kolacja  - usłyszałam glos Trudy kierowany do mnie.
-Już idę Trudy - powiedziałam wstając z kanapy i idąc w kierunku jadalni.
   Usiadłam na swoim miejscu. Przy stole nie było Patricii i Jeroma. Może są razem?
-Gwiazdki, wiecie gdzie jest Patricia i Jerome?
   Gdy zadała to pytanie usłyszałam  trzaśnięcie grzwi. Do jadalni wbiegł mokry
Jerome. Dopiero teraz zorientowałam się, że na dworze pada.
-Patricia... - zaczął.
 ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak spodziewaliście się takiego obrotu spraw?
Swoje opinie i spostrzeżenia piszcie w komentarzach.
Angelika&Justyna


2 komentarze:

  1. Cuuuudnyyy. Rozdział. Mam nadzieje że znajdą Patricie. Jak najszybciej. Proszę zróbcie jeszcze dzisiaj ten rozdział. Plus. Plis. Bery plis.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy